Firaneczka

miała być początkowo kuchenną zazdrostką, ale jakoś mi się pozmieniało i wylądowała w całkiem innym miejscu i na innym poziomie okna. Prezentuje się całkiem sympatycznie zarówno od wewnątrz jak i od zewnątrz mieszkania.
Praca nad "zazdrostkami" stanowiła krótki przerywnik w pracy nad pledem "plaster miodu". Dziś przybyło kilka nowych elementów. We środę wybieram się w 12 godzinną podróż pociągiem (jeśli torów nie zaleje) podczas której mam zamiar go dokończyć :)




3 komentarze:

Lacrima pisze...

Śliczna badzo wdzięczna:)

Gosia pisze...

Jak bym chciała móc powiesić takie firaneczki u siebie.Tylko tylu podglądaczy jeszcze a drzewa jeszcze niziutki nic nie zasłonią.Ale może kiedyś....Cudna.

Teresa pisze...

Lubię firanki siatkowe. Twoje są super! A róże z poprzedniego wpisu są śliczne.