Po łazience (mozaika) przyszedł czas na kibelek. I tutaj też kafelki z odzysku a raczej z darowizny. A dokładniej: Przemek, chłopak mojej Siostry, przywiózł je z wysypiska odpadów, które znajduje się przy fabryce glazury i terakoty.
Kafelki są równiutko przycięte w małe kwadraciki 2,5/2,5. Długo zabierałam się do tego remontu i właśnie dziś nadszedł ten moment. Jak dotąd udało mi się położyć jakąś 1/5 podłogi. I ku mojemu zdziwieniu nawet w miarę prosto wychodzi.
Aktualnie czekam na dostawę krzyżaków - bo się skończyły. Mam więc chwilkę przerwy. C.D.N....
7 komentarzy:
No, no podziwiam każdego, kto potrafi ułożyć kafelki. To cenna umiejętność i do tego oprócz satysfakcji przynosi ona spore oszczędności.
Szybkiego i bezproblemowego zakończenia remontu życzę.
Pozdrawiam
Najważniejsza chyba własna satysfakcja:) piękny widok. A kto docinał do tych idealnych kwadracików?
No właśnie takie już były - i to jest w tym najfajniejsze.
I niech ktoś mi powie, że kobieta nie potrafi!!! Mistrzyni chylę czoła:) Toż to zmudna robota jest i efekty widac:)
To ja też chcę taką fabrykę niedaleko ....buuuuuu.... :)
No tak, czego się nie dotkniesz- fajnie wychodzi.:)
Pomysły są najważniejsze, potem jest z górki:))
Pozdrawiam K.
No właśnie a dlaczego u nas nie ma takiej fabryki?:)
Czekam na dalsze relacje
Prześlij komentarz